Czy za materiały budowlane trzeba będzie płacić więcej?
Autorem artykułu jest Ulryk Wilk
Zmiany na rynku budowlanym pokazują, że może być różnie. Bo wprawdzie produkcja rośnie, ale w branży utrzymuje się pesymizm, a ludzie są skłonni wydawać na zakup lokali coraz mniej pieniędzy.
Produkcja budowlana rośnie, rosną także ceny. W porównaniu do września roku 2009 wybudowano o 9 proc. więcej. Materiały budowlane zdrożały we wrześniu – w porównaniu do sierpnia – nawet o kilka procent. Największe przyspieszenie analitycy Home Broker widzą w budownictwie mieszkaniowym. Przedsiębiorstwa zajmujące się wznoszeniem budynków zanotowały przyspieszenie przekraczające 21 proc. Oznacza to, że – jak w przeszłości – mury pną się do góry. O przyspieszeniu tego wzrostu świadczy także sytuacja na rynku robót specjalistycznych. Do tej kategorii zaliczyć można na przykład roboty wykończeniowe, prace instalacyjne czy przygotowanie terenów pod budowę. Firmy, które zajmują się takimi działaniami zwiększyły o ponad 14 proc. swoje obroty. Największe place budowy to obecnie Warszawa, Kraków czy Wrocław, a więc czołowe polskie miasta.
Nieco gorzej wygląda sytuacja tych przedsiębiorstw, które zajmują się budową infrastruktury. W branży, która zajmuje się tym, co fachowcy określają jako inżynierię lądową i wodną wzrost produkcji wyniósł jedynie 5,4 proc.
Wzrost produkcji budowlanej przekłada się na wzrost cen. Z publikowanych co miesiąc przez Grupę PSB danych wynika, że materiały budowlane różnych grup drożeją coraz szybciej, odbijając się od niedawnego dna. Przykład? Ceny izolacji wodochronnych wzrosły o 1,7 proc. w porównaniu z sierpniem 2010, drewna i materiałów pochodnych o 1,5 proc., a silikatów 0 0,6 proc. Znacznie więcej trzeba zapłacić za materiały budowlane należące do kategorii wyrobów stalowych. Tu wzrost cen sięgnął 50 proc. Być może jednak jest to wynik specyficznych, jednostkowych wydarzeń rynkowych.
Nie wszystkie materiały budowlane kosztują jednak więcej. Minimalnie spadły ceny gazobetonów, izolacji termicznych i chemii budowlanej. Prawie o 8 proc. mniej trzeba zapłacić za elementy suchej zabudowy. W 4 grupach ceny nie zmieniły się: materiały ścienne – ceramiczne, pokrycia dachowe, stolarka, narzędzia.
Ceny rosną także w porównaniu z wcześniejszym okresem. Przykład? Drewno i materiały drewnopochodne kosztują o 6,5 proc. więcej niż w styczniu 2010 roku.
Czy za materiały budowlane będziemy płacić coraz więcej? Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Z informacji PBS wynika, że wciąż utrzymuje się pesymizm na rynku. Jedynie na rynku mieszkań, których budowę rozpoczęto można zaobserwować wzrost optymizmu.
Pesymistyczne nastroje w branży budowlanej potwierdza także opinia analityków Home Broker. Cytowane przez nich wskaźniki pokazują, że – mimo nieznacznej poprawy – inwestorzy nadal sceptycznie podchodzą do perspektyw branży. I chociaż w skali miesiąca produkcja budowlano-montażowa podniosła się aż o 11 proc., a po uwzględnieniu czynników sezonowych o 2,9 proc., to w rzeczywistości może być inaczej. Dlaczego? Bo dane o produkcji uwzględniają jedynie przedsiębiorstwa zatrudniające więcej niż 9 osób, a wskaźniki koniunktury opracowywane są na bazie odpowiedzi także najmniejszych przedsiębiorstw. W ich przypadku we wrześniu przewaga ocen negatywnych nad pozytywnymi wyniosła aż 7. W przypadku największych przedsiębiorstw, zatrudniających ponad 250 osób, optymistów było o 15 pkt więcej niż pesymistów.
Tendencją, która może potwierdzać pesymizm branży są preferencje nabywców. Z informacji Home Broker wynika, że budżety, jakie mogą przeznaczyć na zakup lokalu mieszkańcy największych miast (Kraków, Poznań, Warszawa, Wrocław) są coraz niższe. W trzecim kwartale tego roku przeciętna kwota spadła z 364 tys. zł do 338 tys. zł, a więc o ponad 7 proc.
Konsekwencją takiej tendencji jest spadek cen. Warszawa, Wrocław i inne miasta notują obniżki rzędu jednego procenta w porównaniu z poprzednim kwartałem. Od początku roku ceny spadły natomiast o prawie 2 proc.
Czy można spodziewać się wzrostu cen materiałów budowlanych? Z pewnością nie można go wykluczyć. Jednak raczej nie będzie to galopada znana z lat 2006-2008, a raczej powolny wzrost rekompensujący inflację. Innymi słowy, na rynku może pojawić się pewna normalność.
---
czasem piszę...
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz